czwartek, 4 lipca 2013

Bezinteresownie, czyli dobrze.


Lato.Więcej ludzi wszędzie. Nic w tym złego. Można mówić, że w komunikacji miejskiej atmosfera nieco odbiega od morskiej bryzy, remonty na torach, drogach czy pod ziemią utrudniają życie, a słońce świeci za bardzo. Tylko po co?
Jaki jest cel narzekania na rzeczy, które są niezależne od jednostki? Lepiej zająć się tym co można zrobić gdy wpadniesz w śmierdząco- korkową pułapkę miejską.
Można:
a. Poznać bardzo miłych ludzi, którzy nie chcą od Ciebie portfela, telefonu, cnoty. Po prostu rozmawiają tak jakbyście się znali. O pogodzie, o Balcerowiczu, o tym, że byli w sanatarium na Ukrainie. Tyle miłych gestów i uśmiechów za nic.
b. Myśleć. O tym, że masz dużo szczęścia za darmo bo nie musisz marwtić się o wiele rzeczy, o których nie wiesz. Nie ma wojny, nie jesteś głodny, masz gdzie spać i z kim rozmawiać.
c. Zaplanować co miłego możesz zrobić dla ważnych dla Ciebie ludzi. Możesz kupić im maliny,czereśnie, albo zimne piwo. Możesz zrobić obiad, ładnie wyglądać i się uśmiechnąć. Potraktować to co robisz codziennie jako coś wyjątkowego. Uciech sto.

W teorii wszystko to wydaje się infantylne, a jednak. Małe rzeczy sprawiają dużo radości, a najwięcej te, które nie są materialne.

Im bardziej jestem bezinteresowna i im mniej stawiam oczekiwań wobec innych, tym więcej dostaję w zamian.


P.S
Wczoraj obcy Pan powiedział mojemu konkubentowi : "Gratulacje stary, piękną masz kobietę". Będę się tym cieszyć do siedemdziesiątki. Bardzo miły Pan. Dziękuję mu. 

Cześć!