poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołego Karpia!

Oklepane "Wesołych Świąt" nie leży w mojej naturze, więc...

Chciałabym życzyć wszystkim razem i każdemu osobno prawdziwej radości z drobnych rzeczy, szczęścia nie kupionego w centrum handlowym Złote Tarasy, bardzo,ale to bardzo dużo ciasta, które nie tuczy, uśmiechów od najbliższych i obcych, podróży dookoła świata z każdej z czterech stron, niekończących się promocji na bilety lotnicze, oświadczyn tym które czekają na pierścionek i "tak" tym, którzy chcą się oświadczać, pociechy z dzieci od najmniejszych do największych, zawsze naostrzonych łyżew i miejsca siedzącego w pociągu, herbaty z cytryną, żadnych gili w nosie, worka niemieckich marek, niskich rat kredytów hipotecznych, przypadkowych wpływów na konto, żeby móc kupić promocyjne, wspomniane już, bilety lotnicze i całej wielkiej reszty, której potrzebujecie (albo nie, ale fajnie byłoby ją mieć), a o której nie wiem!
Enjoy!

Szczególne podziękowania za kolejny rok współpracy składam niżej wymienionym:

Mój brat- za cierpliwość, słuchanie i mówienie "tak, wyglądasz ładnie".

Monika, Marta, Klaudia, Ania- za to, że jesteście jak innych nie ma.

Mamusia i Tatuś- bezwarunkowo.

Mój K. - bo jest, a to duży powód, żeby podziękować.

Kolejnośc nominowanych jest przypadkowa.

With love, C.

wtorek, 27 listopada 2012

"Balon rośnie, że aż strach przebrał miarę no i bach!"

"Brak dystansu do siebie i swoich działań zarówno w sferze zawodowej jak i życiu prywatnym może doprowadzić do wielu groźnych chorób układu nerwowego i uszkodzenia narządów wewnętrznych". Takie hasło powinno wisieć na każdej lodówce świata, żeby wszyscy obywatele mogli sobie o tym przypomnieć rozpoczynając dzień. Powinno tam wisieć między innymi dlatego, że to ja jestem jego autorką.
Codziennie spotykamy się z napompowanymi swoją wspaniałością balonikami, zazwyczaj pustymi w środku, nie ma nawet confetti. Baloniki te zajmuja przeróżne stanowiska. Mogą z niechęcią obsługiwać Cię w sklepie jako klienta niegodnego nabicia na kasę jogurtu za 1,29 gr, mogą także być szanownymi Panami/Paniami Dyrektorami jaśnie oświeconymi w swej mądrości, którym jeszcze nikt nie uświadomił, że pracując w korporacji powielają robotę Pani na poczcie robiącej codziennie te same czynności z tą różnicą, że jej praca jest pożyteczna. "Młodszy Ultra Junior Brand Manager" .Teraz się śmieje, a pewnie sama wyląduje wkrótce na zacnym stanowisku korpo-człowieka ucztującego po pracy w Sketchu i umrę z własnej woli dusząc się w windzie paskiem od torby w słoneczny smart casual friday. Jestem na nie.
Byłoby łatwiej, gdyby ludzie pracowali po to, żeby żyć, a nie żyli po to, żeby pracować udowadniając słuszność swojej teorii na ten temat wszystkim dookoła. Nie da się spotkać z kimś kto nie będzie mówił o pracy (jeśli ją ma opowiada o koleżankach, których nigdy nie poznasz, a jesli jej nie ma o tym jak trudno jest jej nie mieć). Nikt nie mówi o tym, że widział świetny film, zjadł dobrą kolację, był w lesie i spotkał super żuka o imieniu Bartek. Nikt.
A mnie nie obchodzi co u was w pracy. Wolałabym zwiedzać muzeum Ziemi Biebrzańskiej niż pić drinka z oliwką słuchając, że (...)
Praca ma przynosić pieniądze na rzeczy, które chcesz robić, a jeśli przynosi też satysfakcje to całkiem dobrze, ale nie jest to konieczne. To tak jakby świniaczki nosiły muchę, niby świetnie, ale bez też są super.
Także o.


27 listopada 1981 roku otwarto most gen. Grota-Roweckiego. Od tamtej pory jest tam korek.



czwartek, 11 października 2012

11 przykazanie= "Nie stawiaj warunków bliźniemu swemu".

Wykonywanie drobnych czynności w celu sprawiania przyjemności innym powinno nas cieszyć.
Mnie cieszy, bardziej niż otrzymywanie czegokolwiek. Może mam w sobie gen Matki Teresy (ładnie mi w białym i niebieskim, więc to pewnie to).
System zmusza nas do nastawienia myślenia na "ja chcę", "mi zrób" ( właściwie w "mi zrób" nie ma nic złego, ale nie o tym...). Bądźmy alternatywni!Mejnstrim bycia bezmózgim konsumentem odrzućmy!
Bardziej być czy bardziej mieć?
Bardziej robić, dla innych. Charytatywnie dla najbliższych,a czasem dla nieznajomych.Nie, że muszę,ale że chcę.

Nikt nie lubi musieć. MUSISZ się uczyć. MUSISZ zachowywać się przyzwoicie. MUSISZ się modlić. MUSISZ myśleć tak jak inni.
Kolokwialne "gówno prawda" ,Panie Janie kochany.
Właśnie to czego nie muszę jest najprzyjemniejsze. Nie muszę z nikim być, więc chcę. Nie muszę być dobra, więc jestem. Im mniej ktoś od nas oczekuje tym więcej dostaje. Żadnej presji, poganiania, wymagań.


Mój mały,galaretowaty umysł trapiony jest także pojęciem "warunków".
"-Wiesz Magda, my sobie ustaliliśmy takie warunki na początku związku".
Och! To wybornie, że stawiacie sobie zasady nie znając się. Też bym chciała, żeby ktoś po miesiącu znajomości powiedział mi, że nie pójdę nigdzie w tej sukience, a już na pewno nie sama. Gdzie znaleźć takiego księcia, który mi nie pozwoli?Ześlij mi go Panie!
"-Jak nie stawia Ci warunków i na wszystko Ci pozwala to znaczy,że mu nie zależy, zastanów się". No i się zastanowiłam. No i znów miałam rację, że ograniczanie mnie ( kogokolwiek) to doskonały początek do tego,żebym sama się uwolniła nie zostawiając pożegnalnych kwiatów ni czekoladek z napisem: "Sorry.Zostańmy przyjaciółmi". I nie przyjdzie Anna Maruszeczko z "Wybacz mje".
Nie można nikomu powiedzieć- "nie będziesz tego robił mimo,że żyłeś tak od ostatnich 10 lat kiedy absolutnie nie wiedziałeś o moim istnieniu, ale nie będzie bo nie bo nie bo nie boniebo".
Właśnie tak znalazłam receptę na związek idealny. "Rób co chcesz". Im bardziej ktoś nie może (działa zasada MUSISZ) to zrobi.
Zasady na początku dają sygnał "już Ci nie ufam", "będę Cię kontrolować". I nie, nie świadczą o dojrzałości, o tym, że chcemy żeby było dobrze. Zakładamy, że będzie źle bo nie czujemy się pewnie, a jeśli nie czujemy się pewnie z drugą osobą to po co się unieszczęśliwiać.

Chłop jak bumerang, jeśli jest prawdziwy-zawsze wraca.




(I smutna wiadomość dla dziewcząt: jak będzie chciał to znajdzie inną idąc po buły do Społem. Nie ma siły.)

Całuję w czoła. Namaszczam olejkiem.
C.





niedziela, 7 października 2012

"Proszę!Przecież Panu nie zjem!"

Życie w społeczeństwie uzależnione jest od humoru jednostki.
Wychodzisz w pozornie dobrym nastroju do wrogo nastawionego świata, dajmy na to- w poniedziałek (poniedziałek zawsze dodaje dramaturgii). Sznurowadła zawiązane, koszula wyprasowana, kanapki z mielońcem w teczce.
Próba pierwsza- kiosk- Pani pokłóciła się wczoraj z córką przy niedzielnym obiedzie, że źle wychowuje dzieci/wnuki.Rodzinna tragedia w 30 m2. Jest niemiła, rzuca w Ciebie naprzemiennie Wyborczą i Naszym Dziennikiem. Nie sprzeda Ci biletu. Cierp.
Uzyskujesz wymarzony kartonik uprawniający do legalnego przejazdu środkami komunikacji miejskiej w automatobiletomatomacie, dopiero trzecim bo dwa nie chciały działać. Jest nieźle.
Próba druga- praca- koleżanka pokłóciła się z chłopakiem, który ją oszukał, że będzie cerował bieliznę, a poszedł na wódkę w sobotnią noc i wrócił wczoraj w południe z kwiatami zerwanymi z klombu na osiedlu. Płacze. Odwołuje salę weselną i zespół "CocoLocoTrioKwartetKwintet Bożena Band". Telefon wibruje, ukochany dzwoni. Szloch. Jej obowiązki przypadają Tobie. Masz dobre serce, robisz.
Próba trzecia-16:30 w samo południe, Poczta Polska- jedno okienko do przesyłek awizowanych, jedno do paczek do 20 kg, jedno dla emerytów, jedno dla rencistów, jedno zamkniętę. Stajesz w okienku dla kombatantów, lekko kulejesz,może nikt się nie zorientuje, że podczas zakończenia wojny w Wietnamie miałeś -12 lat. Twoja kolej. Pani analogowo napierdala stemplem z siłą większą niż wskazana w instrukcji użycia. Mąż się nie sprawdził. Syndrom niedopchnięcia lędźwiowego połączony z kryzysem czterdziestolatki sprawia,że oprócz wysłania paczki kupujesz dwa niepotrzebne długopisy i kalendarz na 2020 rok, może to poprawi jej humor. Nie poprawia, krzyczy, stempluje siebie, Ciebie, wszystkich ludzi w kolejce, wybiega!Szloch!
Próba czwarta- powrót do domu- sznurówki posmutniały, na zjedzenie mielonego w bułce nie było czasu dzięki koleżance porzucającej klombowego złodzieja,a koszula się pogniotła. Potykasz się o jedyną wystającą płytę chodnikową. "Kurwa".Jest lepiej. W domu opcjonalnie czeka mąż/żona, chłopak/dziewczyna i coś chce. A bo śmiecie/śmieci. A bo kran. A bo buty musi kupić. A bo do kina. A na kolację nic nie ma. A nie przełączaj bo "na dobre i na złe" leci. Leci i wyżera resztki poniedziałkowego mózgu, który w pełni odpokutowuje humory wszystkich napotkanych dziś ludzi.
Prysznic. Chwila w której nikt nic nie chce. Oprócz sąsiada, który chce Twoją wodę, bo gdy odkręca swoją w Twoim urządzeniu pojęcie "ciśnienie" nie występuje. Trudno. Mycie zębów. Plama z pasty na piżamie. Nie byłoby jej tam gdybyś nie pomyślał co dziś zostało zrobione nie tak przez nieznanych Ci ludzi, dzięki którym Twój wtorek będzie równie zły jak poniedziałek.
Kładziesz się i serdecznie dziękujesz córce kioskarki, chłopakowi koleżanki z pracy, mężowi Pani z poczty i płycie chodnikowej. Przytulasz się do marudzącej drugiej połówki i okazuje się, że nie jest tak strasznie.
I że on/ona nie będą mieli jutro rano sydromu Pani poczciarki ani jej męża. Własnie zbawiłeś kawałeczek świata.

Zawsze może być gorzej.
Miłego poniedziałku, 8 października 2012.
(Dzień Niepodległości Chorwacji i Dzień Marynarki Wojennej Peru!).

P.S. Pani na poczcie powinna być nazywana pocztówką.

piątek, 5 października 2012

Mężczyźni mają dużo szczęśliwsze życie niż kobiety. Zwykle później się żenią i wcześniej umierają.

Okazuje się, że przewaga mężczyzn nad kobietami nie ogranicza się jedynie do załatwiania potrzeb fizjologicznych bez przybierania dziwnych pozycji ciała. Mówi się -"mężczyzna jest głową,ale kobieta szyją, którą nią kręci", co za bzdury. Ktoś nas nabija we flaszkę po wczorajszym denaturacie i na dodatek nie daje chleba do przecedzenia.
To mężczyźni rządzą światem. Nie, nie chodzi o to, że są silniejsi. Są mądrzejsi. W przeciwieństwie do nas nie wchodzą na ślepo w śliskie relacje nie zabierając kaloszy, a skoro nie robią tego w życiowo-damsko-męskich sprawach to na wojnach też nie kierują się emocjami.
To oni ustalają zasady. Kochać, ale nie za bardzo. Być, ale nie za często. Mówić, ale nie za dużo. Okazywać, ale nie za wiele. I trzeba przyznać im słuszność w takim postępowaniu, ponieważ dzięki temu jest im łatwiej.
Jak odchodzi mężczyzna, kobieta nie pójdzie oglądać gołych facetów i wypijać hektolitry wódki, facet po rozstaniu a i owszem z tym, że jak idzie oglądać gołych panów to lepiej, że związek się rozpadł...
Nasza wadliwa emocjonalna kobieca konstrukcja nie sprawia,że życie jest lekkie. Niezależnie od tego kogo w nim spotkamy zawsze znajdzie się powód, żeby wygenerować odrobinę za dużo myśli w kolorze raczej czarnym. Szczęście w kobiecym rozumieniu jest względne i zawsze może być większe. Z tą jakże subtelną różnicą, że dla nas może być większe przy boku tego samego partnera, dla nich ( "oni", jakby byli inną kategorią podludzi!) nie zawsze.
Żadna sztuka mieć mężczyznę, za to z nim BYĆ całkiem spora. Idealne rozwiązanie jakie przychodzi mi do głowy i które daje nieco większą pewność na powodzenie akcji to chwila w której wszystkie kobiety świata będą zamężne, a wszyscy mężczyźni pozostaną kawalerami.



"Jedynym mężczyzną, który nie może żyć bez kobiet jest ginekolog"
                                        - A. Schopenhauer


Czołem zuchy!




środa, 22 sierpnia 2012

Stan ważkości.

Kobiety posiadają niezwykle cenną i niewiarygodnie przydatną (zwłaszcza na pustyni) cechę dopowiadania sobie tego co w głowach mężczyzn nawet nie ma prawa istnieć, bo po co? I słusznie.
"Nie powiedział, że ładnie wyglądam. Pewnie już mu się nie podobam."
I cała rzesza, cała III Rzesza innych, równie bezsensownych, bezpodstawnych i zamujących czas myśli szybko, a nawet szybciej chce przetaczać się przez damskie głowy niczym grubas przez przejście dla pieszych bez świateł.
Dopowiadamy sobie, analizujemy każdy gest, słowo, brak gestu, brak słowa i tak w nieskończoność. Nie, nie ma odpowiedzi "po co?". Nie ma i już. I nie będzie, a przynajmniej ja nie planuję żeby była. A skoro ja nie planuję...itd.
Ładnie jest, że się różnimy i ktoś musi się zastanawiać, żeby dla kogoś innego wszystko było oczywiste jak oczywista oczywistość.
Świetnie generuję sobie takie problemy, mogłabym udzielać korepetycji z wymyślania bzdur na poczekaniu, 45 zł za godzinę lekcyjną. Dzieje się to wtedy kiedy niczym się nie zajmuję. Widocznie posiadanie zbyt dużej ilości czasu na myślenie negatywnie wpływa na myślenie. Ciekawe co na to amerykańscy naukowcy.
Wszystko jest dla nas ważne, ba! najważniejsze nawet bywa! A dla nich wszystko jest takie jakie jest i kropka. I nie ma w tym nic złego, niech tak zostanie. Dzięki takiej różnicy mogą nam czasem wytłumaczyć zawiłości egzystencji i otaczajacego świata- chyba, że macie chłopaka głupka, wtedy sytuacja nieco się komplikuje.
Ktoś tego nie przemyślał, nie dość, że mogą sikać w mniej upokarzającej pozie- homo erectus ( wyjatkowo ładnie pasuje tu ten zwrot) to jeszcze nie myślą o głupotach. Od tego mają nas- w końcu za coś trzeba kochać.



P.S Gdyby to kogoś obchodziło to 22 sierpnia 1947 roku wyszedł pierwszy numer Głosu Szczecińskiego. Nie wrócił do tej pory.
P.S 2 Mnie to na przykład w ogóle nie obchodzi.

czwartek, 16 sierpnia 2012

Dzieci!Nie róbcie tego w domu.

Dopadła nas wszechogarniająca moda na publikowanie krótkich filmików wideoblogowych na temat tego co jest "MOJE". I tu: moje lakiery, moje błyszczyki, moje okulary, moje kremy, moje perfumy, co jest w mojej torebce.
86% z nich nagrywanych jest zegarkiem z kalkulatorem lub zimowym onucem- wiem bo skonsultowałam to z amerykańskimi badaczami problemu.
Kategoria wiekowa obejmuje grupę 10-16 i 20-30, więc wczesną młodzież szkolną albo studentki i bezrobotne po studiach.
Dlaczego? Czy to choroba cywilizacyjna? Chęć niesienia pomocy innym?
"Kupiłam w Zarze, cena 119,90", "To za granicą, 12 Euro", "Nie wiem czy widzicie kolorek, jest ładny,matowy".
Czy ja nie mam czasu wejść do kosmetycznego wracając z ryżem i bakłażanem ze Społem i sprawdzić czy potrzebny mi kolejny różowy lakier, ale mam go znaleźć (czas, nie bakłażana) na 17 -minutowy filmik, który mi to opowie.
Dlaczego mają mnie interesować kolczyki, które nie sa moje? "No są świetne, ale nie pamietam gdzie kupiłam...".Dziękuję, zbawczyni!Pędzę do "nie pamiętam" i biorę wszystkie sztuki!
W mojej torebce jest burdel.Walają się tam sterty nikomu niepotrzebnych dziwek. Stare, młode, pstrokate. Mam jutowy, pokutny wór lakierów do paznokci (wyrzuciłam pokutnika, naładowałam lakierów), więc jeśli chciałabym robić o nich filmik skończyłaby się taśma na youtube.Jutubie.Jutjubie.Tam by się skończyła. Błyszczyki wysypują mi się z każdej torebki i nikt nie może ich zobaczyć, ponieważ zawierają piach z zeszłych wakacji i psia sierść dookoła aplikatora.
Wszystko jest zdrobnione. Kolor stał się kolorkiem. Podkład- podkładzikiem -swoją droga słowo "podkład" pasuje do gładzi szpachlowej, a nie substancji nakładanej na twarz.
Jest sieciowo, świetnie, bajecznie, magicznie i kolorowo. Nikt nie chodzi do lumpkesu, nikt nie pożycza sukienki od przyjaciółki. Wszystko za uczciwie zarobione pieniądze od mamy i taty.
A teraz najgorsze: Nie da się przestać tego oglądać. Nikt nie wie dlaczego. Może to pocieszanie się nieszczęściem innych.Nawet ja nie wiem, a wiem wiele chociaż przez wadę wzroku plasującą mnie na poziomie upośledzonego kreta niewiele w życiu widziałam.
Nie wiem właściwie czy miałam się oburzyć czy tylko wspomnieć.
Ide czytać Alchemika, Coelho ukoi moje skołatane dzisiejszym światem nerwy.
Idźcie w pokoju. Albo w kuchni idźcie.W kuchni lepiej bo bliżej do lodówki.
C.

środa, 15 sierpnia 2012

"Eeee, a to jest rola drugiej strony stać na straży cnoty i prawości swojego omójborzenajwspanialszegopartnera?" BORZE?!

Takie pytanie mi zadano!


Moim zdaniem "Boże " pisze się przez "ż",ale to rzeczywiście może być bardzo oklepane. Bo dlaczego Boża Krówka ma być gorsza od Borzej Krówki. Albo od Bożeny gorsza ma być, krówka ta.
Nikt nie może stać na straży naszej cnoty, oprócz pasa. Tym bardziej prawości, ponieważ nie istnieje "pas prawości". Nawet nie wiadomo gdzie go założyć. Pewnie gdzieś po prawej bo gdyby po lewej to byłby pas lewości, a nikt nie chce być lewy, a tym bardziej lewusem.
Całe to pieprzenie zmierza do tego, że jak sami nie staniemy na straży swojej cnoty - tu uwaga do dziewic!-wypatrujcie jednorożca, ponieważ to do najbardziej wstrzemięźliwych w czynie i myślach przybieży koń z rogiem na czole- to nikt na tej straży nie stanie.
Ciężko zaufać komuś jak nie ufamy sobie. To powoduje wewnętrzne konflikty, gorsze od tych czy najpierw założyć majty czy skarpety (swoją drogą nie zakładając gaci wygląda się niezmiernie głupio w samych skarpetach).
Paulo Coelhoo nie powstydził by się moich przemyśleń!



sobota, 4 sierpnia 2012

Troje to już tłum.

Czasami zdarza sie tak, że nasz partner nie jest przystojny tylko dla nas, ale dla sporej części przedstawicielek naszej płci również stanowi obiekt wzdychania i idiotycznych kawiarnianych uśmiechów. Istnieje kilka sposobów walki z tym zjawiskiem. Pierwszym, dość skutecznym, jest tak zwane "małe manto", jednak konsekwencje bywają różne, więc przejdźmy dalej.
Symptomami tego, że otoczenie nie pojęło, iż partner rzeczony zajętym jest może być odległość w rozmowie mniejsza niż doosobiste 30 cm, zbyt bezpośrednie kontakty cielesne odkrytych przeszczepów, tj. łapanie za rękę w szale opowieści (zazwyczaj jest to straszne pierdolenie pijanych białogłów). Jeżeli już tak się stało, a my dowiedziałyśmy się w łazience jaki nasz facet jest wspaniały, mądry, przystojny i jakie ma oczy niesamowite i skąd takiego mamy ( jakby nie było jasne, że skoro ja jestem świetna to on raczej także) dajemy do zrozumienia jak bardzo sytuacja ta nie jest komfortowa dla naszej osoby. Należy zwerbalizować myśli pomijając słowa mogące stanowić źródło konfilktu- w tym także wulgaryzmów- tak, niewiele wtedy zostaje do powiedzenia- ale "Jak to dobrze, że jest mój" brzmi całkiem dobrze.
W zasadzie to ja nie wiem czy to coś zmieni bo dziewczyny na trzeźwo nie są zbyt mądre, a pijane stanowią często uosobienie definicji głupoty. Wybaczamy im to i opuszczamy miejsce spotkania wraz z  partnerem radując się pod niebioska, że jest świetny. Właściwie zawsze możecie się radować, że jest świetny. Jak się budzicie, jak jecie śniadanie, jak czekacie na tężejącą galaretkę...a jak nie macie świetnego to możecie zadzwonić do mnie i opowiem wam jak to jest. Nawet zdjęcie pokażę "jakimądryioczyjakiemapięknemójchłopak".
With love,
C.

poniedziałek, 2 lipca 2012

Magda, Ty masz chłopaka?!

Podobno jeżeli czegoś nie ma w internecie to znaczy, że nie istnieje.Taka z nas banda niewiernych Tomków, że musimy włożyć komuś rękę pod żebro, żeby uwierzyć, że ma tam dziurę. Ale ja nie o tym...
Pół biedny, że ktoś lubi to o czym pisze- przecież gdyby nie lubił to by nie pisał, a z drugiej strony skoro pisze to wiadomo, że lubi i do kogo kieruje informacje, że lubi?Przecież wrażliwsi znajomi mogą poczuć się urażeni -"myśli, że jestem głupi i nie wiem, że lubi skoro napisał?". Znów za daleko...
Zdjęcia. Słodkie. Z każdego miejsca kuli ziemskiej. Czasem piękne, dokształcają, ale częściej "nie, a wręcz przeciwnie" cytując za wieszczem. Lustro, meblościanka, obrazek z I Komunii, babcia w tle. Wciąż nie jest źle...
Oznaczenia. Z kim, gdzie, dlaczego,o której. Naleśniki na Pradze, fontanny pod Zamkiem, spacer nad Wisłą. Jestem w klubie, a ze mną 103 osoby, jest tak znakomicie, że nakurwiam palcami po ajfonie, żeby dać wam znać, że już można mi zazdrościć. Gorzej...
No i dzisiejsza sprawa:"Ty masz chłopaka?! Fejsbuk nic mi o tym nie powiedział! Gdzie wspólne zdjęcia?". Po "TY masz chłopaka" zrobiło mi się smutno, bo co ja jestem? Kulawa albo ślepa?...a nie...jestem ślepa. Minął smutek. Ale jak to? Jak nie mam go na fejsbuku "w związku" z takim niebieskim nazwiskiem to go nie mam? Czy on wie, że ja go nie mam? Jak mu powiedzieć, że go nie mam skoro on myśli, że ja go mam?Tłumaczenie, że nie mamy słodkich fotografii bo tworzymy tak doskonałą wizualnie parę, że nie chcemy robić przykrości innym nie działa. Argument, że mój chłopak jest tak przystojny, że koleżanki będą zdejmować gacie przez głowę ( moja nadzieja w tym, że swoje) jak go opublikuję też nie. Może powinnam go namówić na jakieś  ładne ujęcie z góry z plażą w tle "no weź, bo koleżanki myślą, że nie istniejesz...".
Mam nadzieję, że się nie zgodzi. Co więcej, wiem, że się nie zgodzi i właśnie dlatego jest całkiem świetny. Czego sobie i Państwu życzę.
Amen.

środa, 27 czerwca 2012

Co sprawia,że brak?

Tak bardzo nie chcę pisać kiedy ktoś wymaga. Mama nie zmusza, tata też nie,ale system- on owszem. No pisz tę magisterkę!No pisz, bo będziesz głupsza od innych! No pisz, oglądaj, cytuj, pisz,cytuj, przypisuj, cytuj, przypisuj, oglądaj, czytaj!Rób to!
No i robię. Presja systemu została wywarta. Czuję wywarcie presji przez system. System wywarł na mnie presję. Każde kolejne zdanie będzie powtórzeniem poprzedniego...i tak 20, 40, 60, 80 stron. Zdjęcia. Podpisz. Nie zmieściło się. No kurwa. Zrobię większą interlinię. Za duża, widać, że oszukuję i nic nie wiem.
A ja wiem tak dużo, że głowę kładę na dwóch poduszkach, żeby rodzielić myśli i jednocześnie tak mało mogę przelać na papier, monitor,nośnik mojej mizernej twórczości. Czuję się jak Paulo Coelho wymyślając kolejne zdania, które kiedyś jakiś ćwierćmózg połknie jak przedszkolak gile. Boże w niebioskach, jak ja się męczę. Pewnie nie byłoby to tak męczące, gdybym przestała się nad sobą użalać, ale nie mogę. To radość tej krzyżowej drogi.
"Jaka ja jestem biedna!", jakbym jedyna na świecie musiała wypełnić tekstem marne 80 kartek. Dobrze, że natchnienie przychodzi wraz z posiłkami, albo odwrotnie. Niesamowita zależność między tym jak bardzo nie mogę wstawać i muszę tworzyć, a tym jak rośnie głód jest niezwykła. Amerykańscy naukowcy powinni to zbadać. Proces wygląda następująco: siadam-4 zdania-głód-kanapka-herbata-siadam-strona-batonik-kawa-siadam-nie piszę-herbata...Jeżeli potrwa to zbyt długo wszędzie będę przemieszać się na krześle-ma kółka.
Przecież nawet bym tu nie weszła, bo po co? Nie mam nic ciekawego do powiedzenia, a jak mam to nikt nie rozumie (tu potwierdzam swoją niezrównaną mądrość), ale wchodzę, żeby nie pisać tam- w tej ciemnej zakładce z numerem rozdziału czającej się w rogu monitora. Zniknij.
Nie zniknęła, muszę otworzyć.
Najpierw zjem.

środa, 16 maja 2012

Komplementy.Suplementy.

Kobiety w naszym kraju nie potrafią przyjmować komplementów. Wynika to po pierwsze z faktu,że otrzymują ich zbyt mało, po drugie z faktu, że część z nich nie wierzy w siebie no i po trzecie- mężczyźni nie wiedzą jak je prawić.
Drodzy Panowie! Powiedzenie "spoko masz dupe", "niezły tyłek", "dobra sztuka" lub wyjątkowo rozbudowany "ale ona w chuj dobrze wygląda" nie są spełnieniem naszych marzeń. W ogóle nie są spłenieniem. W ogóle nie są. W ogóle. W.
Drogie Panie! Nauczcie się dziękować jeśli już dotrze do was (pokonawszy ciężką drogę z umysłu do werbalizacji) niebanalny komplement nie zawierający w sobie słów "dupa" i pokrewnych. Mężczyznom nie jest łatwo mówić nam miłe rzeczy, a jeżeli jest to zazwyczaj dlatego, że bardziej lubią innych mężczyzn- cóż za obrzydliwy stereotyp, jestem z siebie dumna. Konstrukcja mężczyzn pomija kilka cennych dla nas elementów. Sukcesem jest nauczyć sie bez tych elementów żyć. Facet to nie meble z IKEA( IKEI?), żeby zostawało 7 śrubek z kategorii "SkoroIchNieUżyłamToPewnieSąZapasowe". Nie ma u nich miejsca na zbędne słodkości, mówią tyle ile należy. Jeśli Twój/nie Twój mężczyzna wypowiada słowa "pięknie wyglądasz" to powiedz "dziękuję" zamiast "co coś Ty, to stara sukienka,włosy mam brudne, nóg nie ogoliłam i mam plaster na pięcie, a w ogóle to pewnie będę miała okres,zobacz jaki mam brzuch!". Jakim cudem tak potraktowany samiec ma mieć ochotę na wypowiedzenie kiedykolwiek tych słów ponownie?Jak ma mieć ochotę na cokolwiek? Powienien odpowiedzieć "faktycznie,pomyliłem się,wyglądasz jak pasztet, jesteś w gratisie z barszczem?".
Poza tym- wyglądajcie ładnie, nawet przy garach. To,że on nie wyskakuje z łóżka widząc obok czego się obudził nie znaczy, że możecie przestać się starać. Nie pozwólcie, aby wasze tyłki miały osobne zachowania motoryczne od reszty ciała. Postarajcie się dla nich troszkę. Odrobinkę.
Z tymi mądrościami wypuszczam was w świat moje dziatki.
Amen.C.


poniedziałek, 19 marca 2012

WIOSNA GODDAMNIT!

Loki odzyskują wolność, trampki wyprowadzają się z szafki, a zimowy płaszcz zapada w letni sen. Istnieje także opcja chodzenia w szpilkach i radośnie kolorowych płaszczach, ale do tego należy być z gatunku "ślicznych dam" a nie- jak w moim przypadku- "nie-ślicznych meneli" w spranych spodniach.
Ludzie wylegli na ulicę wynosząc owoce zimowej miłości-jedni dzieci, drudzy małe dziwne stworzenia niekiedy określanem mianem psa. Zaczyna się festiwal rozmaitości na ulicach stolicy! A kto będzie miał bardziej trendy płaszcz?a kalosze jak nie pada kto nosić będzie? a kto więcej na policzki różu radę nałożyć da? a kto,ach kto?
Przynajmniej jest kolorowo.O ile beżowy i czarny to kolory wiosny.
I nagle ( w zasadzie w ogóle nie nagle,ale czas się z tym zmierzyć) w wieku, którego jestem szczęśliwą posiadaczką stałam się jedną z tych,które określa się mianem :"co taki facet jak ON robi z taką dziewczyną jak ONA?Ty weź Elka zobacz jakie ma włosy,pierdolnik na głowie!a spodnie jej wiszą na dupie!". To dobrze. Cenię sobie ten tytuł, czy dostanę order z ziemniaka? z kartofla? Legitymację niedbalucha uprawniającą do zniżek w studyjnych kinach?
Zróbcie wszystko,żeby czuć się dobrze, niezależnie od tego jak wyglądacie. Dodatnie temperatury i słońce na balkonie sprawiają więcej radości niż cokolwiek materialnego.
Wolę chodzić w jego spodniach. Czuję się szczuplejsza.
Nawet nie brzmię tak zgorzkniale na wiosnę.
Alleluja moi milusińscy.

poniedziałek, 27 lutego 2012

Socjopata- inaczej -osobowość antyspołeczna.

Zapomniałam,że mam pisać. W zasadzie lepsze to, niż zapomnieć oddychać, chociaż jedno i drugie wychodzi mi raczej pół-średnio. Nie wiem gdzie stawiać przecinki i mam duszności w windzie.
Tematem dzisiejszego panelu dyskusyjnego jest problem: "Ja jako jednostka socjopatyczna w świecie pełnym cudowności".

Cytując za -jakże wiarygodnym źródłem- wikipedią cechy charakterystyczne socjopaty to:
  • brak sumienia i odpowiedzialności wobec innych
  • brak wstydu, poczucia winy i skruchy, osoby te nie są zdolne do głębokiej troski o drugiego człowieka
  • kontakty międzyludzkie są u socjopatów znikome, nastawione na eksploatację drugiej osoby
  • manipulowanie jednostką, wykorzystywanie do własnych celów
  • nieprzywiązywanie się do drugiego człowieka, brak reakcji na zaufanie, miłość i czułość; socjopata nie odbiera sygnałów z otoczenia, nie reaguje na przykłady innych, na to co jest normą, a co nie
Jeśli choć jeden punkt z wyżej wymienionych opisuje Twoje relacje, a raczej ich brak, z innymi,radosnymi ludźmi to znak,że zaczynasz być świetnym kandydatem na przyszłego mordercę, gwałciciela, złodzieja kół samochodowych z Forda Escorta należącego do sąsiada z klatki lub zostaniesz profesjonalnym gwizdajłą i tym samym do niczego w życiu nie dojdziesz.
Doskonale się składa. Teraz mam porządne wytłumaczenie swojego lenistwa, braku chęci do pisania pracy magisterskiej, obrzydzenia do wstawania przed 8 rano, jedzenia wątróbki, rzucenia palenia, bycia niemiłą, zachowania zimnego wyrazu twarzy, arogancji i wielu innych, licznych zalet w posiadaniu których jestem. I do tego wyglądam jak Żydówka.
-Jesteś niemiła,Magdaleno. I rzuć to palenie, napisz pracę, uśmiechnij się!
Odpowiedź z przed poznania swojego schorzenia:- Daj mi spokój!Nie chcę!
Odpowiedź po rozpoznaniu:- To nie jest dla mnie łatwe. Jestem osobowością antyspołeczną. Nie wywieraj na mnie presji,to może prowadzić do poważnych zmian w mojej psychice.

I tak oto kolejny raz daję sobie rozgrzeszenie. Puk.Puk.Puk.
Idźcie i głoście usłyszane prawdy!
Alleluja.