środa, 4 listopada 2015

Mały odkrywca.

Czasami myślę ile jeszcze rzeczy w życiu mnie zaskoczy, ile z nich będzie oczywistościami, jak wiele wiadomości rozszerzy moje źrenice na dłużej.
Od jakiegoś czasu staram się każdego dnia celebrować chociaż 15 minut. Takie niepowtarzalne 15 minut życia. Wiem, że brzmi to jak program w którym prowadzącym jest Pospieszalski a wszystkie jego dzieci grają rzewne melodie na skrzypkach w tle.
Niekiedy jest to kawa z pianką posypana czekoladą, która zostaje na wąsach (kto nie ma wąsów ten kibic Polonii). Bywa, że to chwila kiedy idąc do pracy słońce świeci na policzki, czasami telefon do kogoś z kim lubi się rozmawiać. Poza tymi przyjemnościami staram się także odkrywać rzeczy zupełnie nowe.
Znalazłam w sobie dużo empatii skierowanej (niczym Boży palec we mnie po sobotniej nocy) w stronę których którzy potrzebują pomocy. Odkryłam zdjęcie na którym Krzysztof Cugowski ma oczy a ulubieniec mojego brata - Zbyszek Wodecki - jest w samych slipach nad morzem.
Gdyby nie moja ciekawość nigdy nie dowiedziałabym się jak wygląda atak sowy w slow motion, z czego robi się ciastka dla psów (debatowałam z panią, która robi je w domu dobre 15 minut), ile czasu żyje motyl i co lubi jeść sikorka, ale tak najbardziej. Nie jakaś tam słonina.
Słonina jest dla słoni.
Naiwne pytania stawiane samemu sobie są super. Pielęgnują dziecko w środku.
Nie zawsze warto pytać kogoś, bo jakie jest uzasadnienie wychodzenia przed publicznością na imbecyla. Żadne.
A dla mnie jak nie masz pytań, to jesteś nudziarz. Gorszy niż oglądanie agrobiznesu kiedy leży się chorym w domu.


W ramach nowości uczę się robić na drutach.
Udziergam sobie dom bez kredytu.

Miłej środy.