wtorek, 29 lipca 2014

Reklama dźwignią.

Proszek do prania od Zygmunta Chajzera. Bielsze nie będzie bo nawet nowe skarpetki tak nie wyglądają.

 Irek B. wpadający do obcych domów aby uświadomić właścicieli, że jedna kropla wystarcza na umycie tysiąca talerzy, wykąpanie psa, dziecka i wyszorowanie podłogi u siebie i sąsiadów w całym pionie.

Środki na grzybice wszystkich części ciała. Od stóp do głów. Bez wyjątków. Pokonają nawet plantację pieczarek.

I najważniejsze. Sezonowo - wakacyjne. Moje ulubione. Środki na potencję. Temat na pracę doktorską, źródło niewyczerpanych mądrości zawartych w hasłach, których nie da się nie zapamiętać.


Jak na zaangażowaną w temat jednostkę przystało mam swoją ulubioną. Ludzie wyglądający jak postacie z gry The Sims są na biwaku. Dziewuszyna marznie po zmroku ... i trochę po nogach (założyła strój wyjątkowo nieodpowiedni) mężczyzna zaś kotłuje się z kijaszkami, żeby rozpalić ogień. I tu pojawia się hasło : "Jakiej rozpałki użyć kiedy konar nie chce zapłonąć?"...Najpierw zaczynasz się śmiać, ale potem z żalem stwierdzasz, że to może dotyczyć także Twojej kategorii wiekowej.
Wakacje sprzyjają kontaktom w których rzeczony konar odgrywa znaczącą role (ja nie wiem, ale koleżanki opowiadały). Wysyp reklam zaglądających do sypialni. Słusznie. Z problemami trzeba walczyć.
Produkty mają działanie błyskawicy! "Zażyj już na godzinę przed stosunkiem". Lepsze to niż miesiąc przed, ale gdzieś w głowie pojawia się myśl, że przyjdzie taki moment, że i ja potencjalnemu będę do pomidorowej dosypywać pokruszonych w moździerzu tabletek żeby po obiedzie działał nie tyle cuda co w ogóle działał.

Ciężko lekko żyć.

Jako mądrość starszych pozwolę sobie dodać słowa kobiety, która mnie urodziła wypowiedziane po jednej z reklam :" Ale się przejmują tym konarem...trzeba żaru na szuflę rzucić!". Nie wiadomo o co chodziło, ale brzmi wystarczająco wulgarnie. Mój faworyt poniżej, enjoy!

https://www.youtube.com/watch?v=E8FN5nF4vZ0

PS. Facet od niepłonącego konara ma w torbie zapalniczkę (00:09), nygusek.


C.



czwartek, 17 lipca 2014

Co zrobisz?

Nic nie zrobisz.

Nie zaplanujesz, nie zgadniesz, nie dowiesz się. Im mniej tym lepiej. Nie planuj, nie zgaduj, nie posiadaj wiedzy na siłę.

Przekombinowałam z planowaniem .Chciałam być wielką pisarką. Zostałam tylko wielką. Nie mam miliarda rubli ani nawet jenów za moje wspaniałe książki (może dlatego, że nikt nigdy żadnej nie przeczytał bo utknęły w kartonach młodości).

Ale nie o tym...

Przez całe życie poznajesz tysiące osób. Mniej, bardziej lub w ogóle nieciekawych. Zostają na chwile, dwie, śniadanie lub wcale. Zapominasz, poznajesz nowe. Ale! (ton dostojny, patos wypowiedzi) są tacy, którzy zostają na całkiem długo (całkiem długo z perspektywy lat 26 przeżytych).

Przyjaciel.

Najlepsza organizacja pozarządowa działająca na rzecz naszego interesu i nie działająca dla osiągnięcia zysków.
Zwykła znajomość przeobraża się w przyjaźń kiedy bezkarnie możesz powiedzieć: "Wyglądasz w tym grubo, buło", "Jesteś bezgranicznie głupi", "Pocałuj mnie w dupę", "Kocham Cię, przyjedziesz?".

Prawdziwi zostają w momentach najtrudniejszych. Dzwonią kiedy masz gile do pasa w środku lata, motywują do wstania rano kiedy kolejny facet okazał się mało rozwiniętym umysłowo stawonogiem podrażniającym Twoją korę nadnerczy, udają że lody nie tuczą a picie wina jest bardzo zdrowe.
Moi tłumaczą mi świat. Pieprzą, kiedy trzeba, że "wszystko będzie dobrze", pokazują to czego mój kreci wzrok i równie kiepski umysł nie widzą. Lubię nowe perspektywy. To jedyny oddech na karku, który doceniam.

Dziękuję Panom i Paniom. (Ale mało błyskotliwy koniec, jestem zażenowana.)