środa, 27 lipca 2011

Frytki bez soli.Mleko bez tłuszczu.

Nie piję kawy w Starbaksie bo kawa z kartonowego kubka to nie kawa z zaparzacza na gazie.
Nie mam Maka bo nie umiałabym go obsłużyć.
Nie mam Ajfona,ponieważ nie lubię telefonów z pękniętą szybką na przedzie.
Nie pije mleka sojowego,ponieważ nie pamiętam żeby w szkole uczyli mnie, że soja daje mleko.
Nie jestem wegetarianką bo lubię karkówkę z grilla.
Nie mam rajbanów bo jestem ślepa jak kret i muszę nosić szkła jak denka od butelek.Inaczej nie poznam własnej mamy.
Nie wytatuowałam sobie gwiazdek za uchem bo wyrzuciliby mnie z pracy.

Nie jestem na czasie!Damn it! ( w wolnym tłumaczeniu: do diaska! pal sześć! do czorta! psia kość!)

Jem czisburgery,popijam kolą z pełną zawartością cukru,używam dużo soli, piekę chleb. Węglowodany to moja miłość.

Więcej grzechów nie pamiętam.

poniedziałek, 18 lipca 2011

Ciesz się z małych przyjemności.

Podobno im więcej masz tym więcej chcesz.
Prawda.
Małe rzeczy przestają cieszyć kiedy duże dostajemy bez wysiłku.
Staranie się to połowa przyjemności,a satysfakcja z osiągnięcia celu to drugie pół.
Kiedy wakacje to dla Ciebie wyłącznie wyjazd 3 tysiące kilometrów od domu w hotelu *****, a drobiazg od ukochanego to brylant, który musisz wozić na taczce pomyśl jak bardzo możesz być nieszczęśliwa/nieszczęśliwy nie dostrzegając prostych przyjemności.
Pobyt pod namiotem, gdzie "łazienka z prysznicem" to kran z którego wydobywają się kostki lodu i kibel zbity z 10 desek oczyszcza umysł. Rano cieszy Cię to, że nie pada, że masz z kim napić się kawy i ponarzekać na zimną noc. Popołudniowe leżenie na słońcu i prowizoryczny obiad wydobyty z puszki o kuszącej nazwie "Cwaniak Wojskowy-Mielonka" sprawiają, że doceniasz to kogo masz obok, a nie to co masz na talerzu, na sobie, czym tu przyjechałeś.
Zdecydowanie lepiej być niż mieć.
Nawet za cenę odpryśniętego pomarańczowego lakieru z paznokci.

wtorek, 12 lipca 2011

Eseczka czy Emeczka?

A gdyby świat był na tyle tolerancyjny,że zdrobnienia wszelkich słów u nikogo nie wywoływały by histerii, spazmów, myśli samobójczych i innych autodestrukcyjnych zachowań? Wyobraź to sobie...
Oto przykładowa rozmowa w sklepie, dajmy na to z bielizną:

-Dzień dobry. Szukam staniczka.
-Dzień dobry. Zapraszam do przymierzalki. Staniczek ma być bielutki,czarniutki,kolorowiutki?puszapek, mięciutki?fiszbinki czy bez?
-Czarniutki z koroneczką.
-Świetniusio! Mamy śliczniutkie modeliki!O, może ten.
-Piękniutki. Poproszę.
-Majteczki do tego? Figusie?stringusie? boksereczki?
-Nie dziękuję, tylko staniczek.
-129 złotóweczek,zero grosików. Gotóweczka czy karta?
-Karteczka.
-Bardzo proszę...o i paragonik, ma pani tygodzieniek na wymiankę.
-Dziekuję bardzusio. Do widzonka.

W restauracji brzmi to jeszcze gorzej: karteczka daneczek,pan kelnereczek, serweteczka, napiweczek... to nie są słowa. To dzieło szatana.

A teraz można wyjść i śmiało zwymiotować sobie na buty cukrem w kostkach.Przepraszam, kosteczkach.

Jeśli jesteś ekspedientką- nie rób tego.
Klientem- wyjdź i nie zostawiaj tam pieniążków.

Amen.

poniedziałek, 11 lipca 2011

Czas start.

Ku uciesze i rozpuście mojego ego kilka razy udało mi się podsłuchać, że całkiem dobrze wychodzi mi uzewnętrznianie swoich myśli na różne tematy. W związku z tym, że notesy i ołówki nie wytrzymują naporu tworzonych nocą zdań przerzucam się na cuda współczesnej techniki. Warto?
Oby nie był to skok z ego na IQ. Może okazać się samobójczy.
Enjoy!
Cookie.