czwartek, 6 sierpnia 2015

Zmęczenie implozyjne.

Kiedy okazuje się, że jesteśmy już bardzo dorośli i rachunki płacimy sami dopada nas chroniczny stres wywołany codziennością.
Mniejsze lub większe bodźce sprawiają, że żaden trening oddechu, wyglądanie za okno nie pomaga.
Po powrocie do domu często nie mamy już siły na obiecany sobie rano bieg, stworzenie obiadu, a czasami nawet przeczytanie książki.
"Jestem zmęczona", "Nie mam siły". Nie mam siły na życie? Bo praca to nie jest życie, a jeśli jest to bardzo mi przykro.
Odreagowanie. Element obowiązkowy funkcjonowania dzięki któremu równowaga jest japońsko "jakotaka".
Czasami to właśnie bieg do którego należy się zmusić (najgorsze jest pierwsze 30 razy), poznawanie tajników kuchni Azji Środkowej, prowadzenie zielnika. Cokolwiek, ale...
Jak zawsze jest ale!
Wszystkie formy mające na celu odreagowanie stresu - który często sprawia że z pracy najchętniej wybieglibyśmy płacząc jak 25 lat temu podczas ucieczki z przedszkolnej stołówki gdy na stół wjechały knedle ze śliwką - muszą zawierać najważniejszą część: odpuszczenie.
Odpuść sobie.
Nie wstawiaj trzech pralek prania podczas jednego wieczoru patrząc jak wspaniale Vizir rozprawia się ze skarpetkami niepokornego małżonka, nie rób zakupów o 16:30 kiedy tłumy przewalają się w poszukiwaniu "ładnego schabu" (przecież to koszmar jakiś...ładne mięso?!), nie drzyj się, że Ci cieknie kran w łazience, nie biegnij 11 kilometra jak na 8 było ciężko, przejdź się kawałek, popatrz na pitaszki, nie zmywaj garnków. Twoje gary i Twój święty spokój, chociaż chwilę.

Wczoraj zadzwoniła do mnie mama gdy ja w ferworze urzędniczej walki robiłam, pewnie niezbyt istotna, ale w tym momencie bardzo potrzebną ojczyźnie rzecz i w słuchawce słyszę :" Hey! Pewnie Ci przeszkadzam, ale wiesz...tak sobie stoję w oknie i widzę jak mały pitaszek kąpie się w misce z wodą wystawioną dla Harrego. Ale on jest ładny, robi takie nurki i wyskakuje na brzeg. I tak już 10 minut! Ma taki brzuszek żółty, bardzo mi się spodobał! Wiesz...wystawię im wiaderko z woda bo tak gorąco to będą miały park wodny! No, to kończę, papa!".

Odłożyłam słuchawkę, usiadłam.
Wzięłam głęboki oddech.
Zachwyciłam się.
I chwila ciszy zastąpiła najlepsze SPA.
Odpuściłam.

Polecam jak Iza Małysz "Valerin".

C.