czwartek, 6 listopada 2014

Ale ja nie o tym...

Potrzeba przerzucenia swoich myśli z głowy w miejsce w którym mogłyby spokojnie odpocząć jest czasem tak duża, że czuję jak brakuje mi miejsca na gałki oczne. Chciałabym o wszystkim. Trochę o tym, trochę o tamtym i kilka tych.
Emocjonalny negliż, ekshibicjonizm myśli. Siłą rozpędu wyrzucane zdania z których każde dotyczy czegoś innego.
Jedni w takich sytuacjach piją (próbowałam, może się udać!), dokonują aktów zbrodniczych na swoim ciele, przestają mówić, mówią za dużo. Ja nie mam tyle szczęścia i na każdym skrawku papieru zapisuję. Słowa, zdania, hasła, częściej bez sensu niż z nim. Nigdy nie dowiem się gdzie stawiać przecinki tylko dlatego że jestem zbyt leniwa żeby zapamiętać te zasady. Nikt tego nie czyta, czasem nawet ja nie czytam, pozbywam się z kieszeni, toreb, notesów zapisanych kartek dzięki którym w emocjonalnej równowadze pomaga mi nie tylko soczysta i apetyczna "kurwa" rzucana z różnych okazji (lub bez).
Zaczynam myśl i zazwyczaj jej nie kończę. Traktuję to jako kolejny powód dla którego nie zostałam jeszcze literacką noblistką. Ciężko czytać książkę której każda strona z tysiąca jest o czymś innym (strona to i tak wiele).
Jako wentyl bezpieczeństwa można traktować ludzi dookoła, ale prowadzenie rozmowy polegającej na strzelaniu słowami kojarzy się raczej z wesołą wizytą w zakładzie psychiatrycznym niż z towarzyskim spotkaniem. "Boże, jak rozmnażają się jeże? Chciałabym wymyślić coś o tak dobrej nazwie jak zderzacz hadronów, wiesz?, Prokrastynacja, zarobię kiedyś pisząc? ..." Tak bez końca.
Ostatnio usłyszałam pytanie "Masz czasem tak, że o niczym nie myślisz? Taki stan odpoczynku?". Nie, nie miewam i wciąż wmawiam sobie, że to zaleta wyjątkowych jednostek. Tak oto dobrnęłam do momentu który tuszując brak skromności ubrać musiałam w tysiąc poprzednich słów. Magda, jesteś wyjątkowa. Ale ja nie o tym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz